Niepewność. To uczucie dopadło
mnie po raz setny, gdy podjeżdżałam z kuzynką pod mury mojej nowej szkoły. Z
jednej strony, niepewność podmywa fundamenty podjętych decyzji. Przez moment
żałowałam, że się zgodziłam być skazaną na te męczarnie już pierwszego dnia.
Ciotka z siostrą mówiły mi, że mogę iść kolejnego, czy nawet jeszcze później.
Westchnęłam cicho w momencie, gdy już znany mi młody kierowca zakręcił,
szykując się do zaparkowania. Gdy uczucie rosło, popatrzyłam przez okno i
pomyślałam, że z drugiej strony, niepewność często zapowiada nowe doznania.
Marzyłam, żeby było nimi pełne szczęście. Nie wiedziałam, nie miałam pojęcia,
co się wkrótce stanie.
Gdy poczułam, że
stanęliśmy i dla potwierdzenia, wyjrzałam przez okno, poczułam, że żołądek
podszedł mi do gardła. Sięgnęłam ręką do zapięcia pasów i wstrzymałam oddech.
Usłyszałam klikanie, świadczące o odpięciu ich przez moją kuzynkę, więc
spojrzawszy się na nią, powtórzyłam jej ruch. Wkrótce drzwi zostały przede mną
otworzone, a ja uśmiechnęłam się wdzięcznie do kierowcy, którego imienia nie
znałam. Miałam tylko nadzieję, że wykrzywienie mych ust nie wyglądało na tak
sztuczne, jakie naprawdę było.
- V? – usłyszałam
cichy głos przyjaciółki – gotowa?
- Nie –
powiedziałam w myślach, po czym spojrzałam się na dziewczynę i tym razem już na
głos odpowiedziałam – tak – a mój głos się załamał.
- Nie bój się.
Poznam cię z kilkoma osobami, więc nie będziesz się czuć całkiem jak u obcych –
próbowała mnie zmotywować, a ja kiwałam głową. Puściła mi oko, ale widziałam,
że się martwiła. Nie chciałam tu wracać. Nie chciałam, bo nie mogłam znów być
problemem. Nie zniosłabym tego, jednak tak się dzieje, a ja nie mogę czuć się
inaczej niż winna.
- Tutaj masz swój
plan lekcji – spojrzałam na nią z niemym pytaniem – Moja mama wzięła ci już
dawno od dyrektora – wyjaśniła, a ja znów potakiwałam – Odprowadzę cię pod
salę, a później spotkamy się na przerwie, ponieważ nie chodzę na rozszerzoną
chemię. Jestem na to za leniwa. Trzymaj się, będzie dobrze – pomachała mi po
odprowadzeniu pod klasę. Gdy odchodziła zadzwonił dzwonek, na co ta przeklnęła.
Dziewczyna nie była dobrą uczennicą i często chodziła na wagary, ale co jak co,
nie wypadało się spóźnić w pierwszy dzień. Wchodząc do klasy, zarumieniłam się,
widząc wiele nieznanych mi twarzy. Ruszyłam do ostatniej ławki przy oknie i
zasiadłam na stołku przy stole laboratoryjnym. Siedzenie obok mnie było puste i
byłam zbyt naiwna, marząc, że to się nie zmieni. Gdy poczułam obecność kogoś
obok wraz z mocnymi męskimi perfumami, jeszcze bardziej wbiłam wzrok w podłogę.
Nie podniosłam wzroku, za bardzo się bałam. Przeniosłam wzrok na stolik i dalej
go nie podniosłam, nie odzywając się. Gdy usłyszałam zamknięcie drzwi,
wiedziałam, ze wszedł nauczyciel, jednak męska postać obok, uniemożliwiła mi
wykazać choćby odrobine odwagi, aby spojrzeć na wykładowcę. Wkrótce po krótkim
przywitaniu i przedstawieniu się nowym uczniom, usłyszałam wymieniane nazwiska.
Zaniepokoiłam się faktem, że chociaż przez sekundę zwrócę na siebie uwagę.
Nasłuchiwałam uważnie… Ad, Am, Al. Ręce
zaczęły mi się trząść, gdy nauczyciel zbliżał się do mojej pierwszej litery
nazwiska.
- Atkins Vanessa
Deliah? – wzrok nauczyciela rozejrzał się po sali, gdy po raz pierwszy na
lekcji, uniosłam wzrok. Podniosłam lekko dłoń w górę
.
- Tutaj – krzyknęłam
ciszej niż większość, przez co speszyłam się jeszcze bardziej. Wykładowca
posłał mi uspokajający uśmiech. Wróciłam do siedzenia i wpatrywania się w
nieokreślony punkt w podłodze, gdy poczułam dotknięcie mojego ramienia przez
czyjś palec. Omal nie podskoczyłam na krześle, jednak i tak wzdrygnęłam się, a
gdy obróciłam wzrok zobaczyłam siedzącego ze mną krótko ściętego bruneta, który
wyglądał, jakby właśnie wpadł na genialny pomysł.
- Vanessa? –
zapytał, a ja przestraszona kiwnęłam głową – Kuzynka Soph? – upewnił się, a ja
ponownie potwierdziłam ruchem głowy – Jestem… - kontynuował.
- Liam Payne? –
kolejne nazwisko wypowiedziane przez nauczyciela.
- tutaj! –
wypowiedziane słowo należało do mojego partnera z ławki, który krótko po tym
się zaśmiał – to teraz już wiesz – posłał mi rozbawiony uśmiech i mrugnął
jednym okiem. Zarumieniłam się i spuściłam głowę.
- Skąd wiesz, że
moją rodziną jest… - nie dokończyłam, bo ten mi przerwał.
- Uhm… słyszałem
o tobie od niej. Jestem jej chłopakiem – wyjaśnił, a ja przypomniałam sobie
rozmowę o nim z dziewczyną. Posłałam mu lekki uspokajający uśmiech, który tak
naprawdę przeznaczony był dla mnie samej. To ja byłam tutaj zestresowana.
- Opowiadała mi o
tobie – poinformowałam go nadal przyciszonym głosem. Mina Liama od razu z rozbawionej
zmieniła się na rozczuloną. Nie zdobyłam się na kontynuowanie rozmowy, a lekcja
zakończyła się po przedstawieniu wymagań i krótkim pokazie doświadczeń przez
naszego wykładowcę.
Wyszedłszy na
korytarz, nie rozglądałam się. Nie ruszyłam dalej, a stanęłam pod ścianą, mając
nadzieję, że Soph pojawi się, tak jak obiecała. Liam poszedł w głąb holu,
ówcześnie się ze mną żegnając. Widząc przemierzających szkołę obcych ludzi,
zaczęłam się stresować. Nie zauważyłam nawet, że skubię skórki od paznokci,
dopóki nie poczułam ciepłej mazi na paznokciu. Spojrzałam na dłonie i
zobaczyłam niewielką ilość krwi, więc od razu zaprzestałam swoich działań. Nie
minęła minuta, gdy usłyszałam swoje imię, wypowiadane przez Sophię. Podniosłam
głowę i zobaczyłam piękną dziewczynę.
- Co teraz masz?
– spojrzałam na plan, który ściskałam w ręce.
- Uhm… zajęcia
artystyczne – dziewczyna spojrzała na mnie i ruszyła w stronę klasy, w której
za mniej niż trzy minuty miałam zacząć kolejną lekcję. Gdy pod nią byłyśmy, ta
udała się na swoje zajęcia, jakimi była matematyka.
Weszłam do
cudownego pomieszczenia. Każdy uczeń, a było nas maksymalnie siedmiu miał swój
własny stół do szkicowania, jak i drewnianą sztalugę. Podeszłam, jak zwykle do
ostatniej ławki. Dotknęłam chrapowatej kartki, charakterystycznej do tej do
szkicowania. Na moich ustach od razu pojawił się uśmiech. Uśmiech spowodowany
wspomnieniem szczęścia, jakie otaczało mnie, gdy rysowałam wiele lat temu.
Usiadłam na ławie i czekałam na nadejście profesora. Gdy usłyszałam powitanie,
pierwszy raz tego dnia podniosłam głowę znad podłogi. Uśmiechnęłam się lekko,
widząc starszego mężczyznę z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Witam
wszystkich zebranych! – powiedział zbyt głośno, jak na tak mało salę –
Zapraszam do dzielenia się pomysłami, inspiracjami i wiedzą. Jak pewnie się
dowiedzieliście, wybierając tę szkołę, wyjątkowo rozszerzonymi zajęciami tutaj
są właśnie zajęcia artystyczne, jak i muzyka, ale tej niestety nie uczę –
posłał nam wszystkim ciepły uśmiech – Kontynuując, na lekcjach będziemy uczyć
się jak się inspirować, jak poznawać sztukę, jak i o samej jej historii. Za mną
– wszyscy wyjrzeli, aby dojrzeć, co takiego znajduję się za plecami wykładowcy
– znajdują się przybory artystyczne, materiały do kreślenia, jak i lustrzanki,
jako, że fotografia jest również częścią tych zajęć – zmarszczyłam brwi.
Jeszcze nigdy nie robiłam profesjonalnych zdjęć – można z nich korzystać,
jednak, nie powiem, najnowsze nie są. W związku z tym, możecie zakupić nowe
przyrządy lub korzystać ze szkolnych. Pozostawiam to całkowicie do waszego
wyboru – poinformował nas, puszczając oko. Po sprawdzeniu listy dokładnie 5
osób, podczas którego tym razem głośniej się odezwałam. Kilka osób zapytało się
o najpotrzebniejsze informacje na temat lekcji i tak o to siedząc z tyłu,
dowiedziałam się, że nie trzeba mieć lustrzanki, a telefon kompaktowy, można
używać telefonów i wychodzić do łazienki bez pytania nauczyciela, bo jak
stwierdził, to zajmuje mu tylko czas. Cała lekcja minęła na opowiadaniu o
wymaganiach, jak to na każdym przedmiocie na początku roku.
- Jesteś tu nowa?
– zapytał się mulat, którego wzrok zauważyłam, że spoczywał na mnie od paru
minut.
- Coś w tym stylu
– odpowiedziałam cicho, na co jego uśmiech się powiększył, jakby coś go
śmieszyło.
- To znaczy?
- Uczyłam się
tutaj wcześniej, później wyjechałam i znów jestem na ostatnią klasę –
wyjaśniłam jak najszybciej, próbując nie zagłębiać się w rozmowę. Chłopak
wyglądał na zamyślonego, ale na szczęście nie odezwał się, a wkrótce zadzwonił
dzwonek.
Wyszłam z klasy,
patrząc na wcześniej wyciągniętą mapkę szkoły i plan zajęć. Literatura minęła
mi zaskakująco szybko, jako, że wiele ludzi było na zajęciach i nikt nie
zwrócił na mnie uwagi. Po wyjściu z Sali, cieszyłam się, gdy dotarła do mnie
informacja, iż wiele osób ma próbę podczas lunchu, więc nie będzie wielu osób
na korytarzu. Zjadłam posiłek przy stole z Liamem i Sophią, więc nie
stresowałam się aż tak bardzo. Zajęcia z biologii oraz matematyki podstawowej
szybko minęły, więc z Soph udałyśmy się do domu od razu po lekcjach.
Dziewczyna
spojrzała na mnie z niepewnością. Oh, teraz ona ją odczuwa.
- Jak było? –
próbowała entuzjastycznie zapytać.
- W porządku –
odpowiedziałam zdawkowo i ruszyłam do limuzyny, które drzwi zostały otwarte
przez szofera. Uśmiechnęłam się do niego nieśmiało, bo źle się czułam z
posiadaniem pomocy domowej. Dojechałyśmy do domu w milczeniu, bo obie nie
wiedziałyśmy co powiedzieć.
Gdy wchodziłam do
swojego pokoju w celu umycia się, zamknięcia się w nim przez kolejne godziny i
pójścia spać, usłyszałam słowa Soph skierowane do mnie.
- V? – gdy odwróciłam
głowę w jej stronę, chwytając klamkę, kontynuowała – Będzie coraz lepiej –
uśmiechnęła się pocieszająco i weszła do swojego pokoju. Wieczór upłynął mi na
czytaniu wymagań i przygotowywaniu się do kolejnego dnia. Wybrałam ubrania,
spakowała książki, i co najważniejsze próbowałam przygotować się na to, przede
wszystkim, psychicznie.