niedziela, 3 kwietnia 2016

ROZDZIAŁ PIERWSZY


Przeszłość. Prob­lem ze świado­mością po­lega na tym, że two­ja przeszłość zaw­sze żyje gdzieś w to­bie. George Orwell mówił, że ten, kto kon­tro­luje przeszłość, ten ma władzę nad przyszłością. Ja nie posiadam tej umiejętności. Przeszłość ciągle powraca, bo zostawiła nieodwracalne zmiany.
       Siedziałam w samolocie, patrząc przez okno na mijające maszynę chmury. Wracałam do rodzinnego miasta, w którym nie byłam, odkąd dwa lata temu rozpoczęłam leczenie w centrum medycznym 500 mil od miejscowości, w której dorastałam. Wracałam do mojej ciotki i jej córki, z którą się przyjaźniłam. Tylko dzięki dziewczynie cieszyłam się na powrót do domu. Po krótkiej drzemce, wymienieniu kilku nieśmiałych zdań z siedzącą obok staruszką oraz wypicia połowy butelki wody niegazowanej, ruszałam w stronę wyjścia z pojazdu. Czekałam długo na odebraniu bagażu, gdyż był jakiś techniczny problem z taśmą na walizki. Zmarszczyłam brwi, słysząc tę wiadomość. Było już sporo po dwudziestej trzeciej, a wiem, że moja kuzynka na pewno czekała na mnie na lotnisku. Tak bardzo nie chciałam robić jej kłopotu. Po dwudziestu paru minutach zobaczyłam swoją ciemną walizkę z kolorowymi naklejkami. Podeszłam do taśmy i przygotowywałam się do zdjęcia torby. Niestety nie było mi to dane, gdyż w momencie, gdy moja ręka dotknęła rączki od walizki, poczułam dotyk na swojej. Szybko odskoczyłam, wyrywając rękę i spoglądając przed siebie, zobaczyłam, że bagaż stoi już na podłodze. Podniosłam wzrok i zobaczyłam młodego uśmiechającego się do mnie chłopaka.
    - Przepraszam! – podniosłam lekko głos, powodując iż miał on piskliwą barwę – i dziękuję bardzo za pomoc – powiedziałam w pośpiechu. Chwyciłam walizkę i niemal biegiem rzuciłam się do wyjścia.
    - Może chciałabyś się ze mną… - zaczął chłopak.
    - Nie! – krzyknęłam, nie odwracając się i jeszcze bardziej przyspieszyłam kroku.
    Przeszłam przez dwie zasłony i trzy szerokie pary drzwi, gdy w końcu znalazłam się na główniej sali przylotów. Stanęłam na środku pomieszczenia, próbując odnaleźć wzrokiem moją siostrę cioteczną. Czułam się niezmiernie nieswojo w tak potężnym tłumie ludzi. Usłyszałam moje imię wykrzykiwane przez niski głos mojej kuzynki. Rozejrzałam się i w końcu zobaczyłam jej ciało, biegnące do mnie.
    - Soph! – powiedziałam głośno, lekko uśmiechając się na jej widok.
    - O MÓJ BOŻE, VAN – Dziewczyna bez zastanowienia rzuciła mi się na szyję, a ja poczułam jak moje całe ciało sztywnieje. Sophia musiała to poczuć, gdyż od razu odsunęła się ode mnie, uśmiechając się przepraszająco. Posłałam jej uspokajający uśmiech – Nie mogę uwierzyć, że cię widzę! – mówiła podekscytowana.
     Jechałyśmy do domu samochodem dziewczyny, która jak najęta opowiadała mi niewyobrażalne historie o moich starych znajomych. Z tego, co się dowiedziałam jedna z nich była w ciąży, na co skrzywiłam się nieznacznie. Jedna podobno strasznie przytyła, a kolejna zaczęła ubierać się jak dziwka. Takie właśnie informacje podała mi moja kuzynka, a ja nie mogłam się nie uśmiechnąć.
     - Więc serio, sporo się zmieniło. Dodatkowo, są przystojniacy w naszej szkole nowi i tych, których znasz, ale wątpię, żebyś ich poznała – dodała, a ja znów się skrzywiłam, tym razem zasmucając się lekko – Cały czas nie mogę uwierzyć, że Savannah serio się tak ubiera. Mówię Ci, laska, zobaczysz ją i ci szczęka opadnie. Kiedyś taka kujonka, a teraz same bralety, topy i miniówki.
    Jedyne, co mogłam zrobić to uśmiechać się w stronę mojej przyjaciółki. Nie odzywałam się słowem, gdyż nie wiedziałabym, co powiedzieć.
    Dojechałyśmy do domu dwie godziny po wylądowaniu mojego samolotu. Wyszłam z samochodu dziewczyny i podniosłam wzrok. Nowy dom mojej ciotki aż ociekał pieniędzmi. Odwróciłam się i rozejrzałam po okolicy. Same bogate wille. Prychnęłam z zażenowania i niepewności. Jak ja mam się podziać w takim miejscu? Podeszłam do bagażnika, ale zobaczyłam, że dziewczyna już wyciągała stamtąd mój bagaż.
    - Dziękuję – powiedziałam i chwyciłam torbę. Weszłyśmy razem do domu. Sophia nie odzywała się od wyjścia ze samochodu. Nie wiedziałam, czy nie zrobiłam, czegoś źle. Wzdrygnęłam się na samą  myśl wyrządzenia jej jakiejkolwiek krzywdy. Odwróciłam się do dziewczyny – Czy wszystko w porządku? – zapytałam nieśmiało.
    - Oh, mała! – jęknęła z uśmiechem w moją stronę – Kiedy ty się skończysz przejmować tak wszystkimi, co?
    - Przepraszam – powiedziałam, spoglądając w marmurową podłogę.
    - Och, nie, laska, nie chciałam, żeby było ci przykro – tłumaczyła – chodzi o to, kochanie, że powinnaś się skupić na swoim zdrowiu. Mój zły humor jest skutkiem kłótni z chłopakiem – dokończyła.
    - Joe’em? – zapytałam.
    - Och, broń cię Boże! Chodziłam z nim chyba, jak miałam dwanaście lat – zaśmiała się i szturchnęła mnie w ramię. Zobaczywszy moją minę, przeprosiła od razu – Kontynuując, ma na imię Liam. Przedstawię ci go niedługo. Jest bardzo… opiekuńczy. Za bardzo i dlatego się pokłóciliśmy, ale będzie okej jak zwykle. Teraz, jak już wszystko wiesz, to nie przejmuj się i ściągnij wreszcie te buty, wskakuj w kapcie i oprowadzę cię po tym cholernym domu – mruknęła na koniec niezadowolona.
     Ubrałam ciepłe kapcie, z odstającymi głowami kotów i zarumieniłam się. Byłam taka dziecinna.
     - Nie lubisz go? – zapytałam.
     - Hmm?
    - Domu – wyjaśniłam.
     - Och, nie. On jest, po prostu, ugh, mama mnie ostatnio denerwuje – to wszystko, co miałam wiedzieć. Może nie będzie tutaj tak źle. Miałam przecież zacząć wszystko niemal od nowa.
       Dziewczyna powiedziała mi, ze mam iść za nią, a ja bez słowa to uczyniłam. Z marmurowej posadzki w przedsionku, przeszłam na jasną drewnianą podłogę. Pierwsze, co zobaczyłam w pomieszczeniu był rozświetlający pokój kominek. Uśmiechnęłam się na samą myśl możliwości korzystania z niego. Nad nim wisiał płaski telewizor z dużymi głośnikami. Naprzeciwko stały dwie, ustawione względem siebie prostopadle, wielkie kremowobiałe sofy, które przez sam wygląd wydawały się niesamowicie miękkie. Na meblach, rozmieszczone były ozdobne poduszki w jasnych kolorach. Podeszłyśmy z Sophii do stolika do kawy, gdy ta otworzyła go.
     - Tutaj masz koce. Są z kaszmiru, także z pewnością nie będzie ci pod nimi zimno – uśmiechnęła się do mnie – wskazała jeszcze szklane drzwi, które jak się okazało prowadziły do ogrodu. Obok niego, stał jeszcze barek z krzesłami, na którego widok się skrzywiłam.
     Rozejrzałam się znów po pokoju. Ściany zdobiły piękne kinkiety i abstrakcyjne obrazy. Przeszłyśmy do kolejnego pokoju, jakim była jadalnia. Podłużny, ogromny stół otoczony był wieloma krzesłami. Nad nimi wisiał ogromny kryształowy żyrandol, a wielkie okno ukazywało część ogródka. Spojrzałam pytająco na dziewczynę, a ta od razu wiedziała o co mi chodzi.
    - Mama często zaprasza gości i organizuje przyjęcia. To dlatego jest tak duży – powiedziała, opisując stół.
    Dalej, dziewczyna zaprowadziła mnie do kuchni. Piękne, jasne kafelki zdobiły ścianę, jak i podłogę. Lubiłam gotować, chociaż daleko było mi do perfekcji. Nigdy nie mogłam się w pełni nauczyć.
    - Posłuchaj – zaczęła Sophia, krzywiąc się nieznacznie – Jest coś o czym muszę Ci powiedzieć – kiwnęłam głową na znak, ze słucham – Podczas twojej nieobecności, mama się dość mocno wzbogaciła. To dlatego tutaj mieszkamy i dla tego wystrój jest, jaki jest. Na dodatek, w końcu wygrała sprawę o majątek po moim ojcu. Zmarł, jak byłyśmy bardzo małe, pamiętasz? – skinęłam głową – Wiem, że nie lubisz takich rzeczy, ale to do czego zmierzam, to, że jutro poznasz kucharkę, sprzątaczkę, lokaja, ogrod... – podniosłam rękę, przerywając jej.
    - Macie służbę? – byłam zszokowana. Ciotka zawsze była bogata, ale nie wiedziałam, że aż tak – Czy będą tutaj codziennie? – zapytałam od razu.
    - Pomoc domową – powiedziała szybko – to lepsze określenie. Większość jest bardzo miła, polubisz ich. Są codziennie, oprócz weekendów, chyba że mama coś organizuje.
    - Rozumiem – uśmiechnęłam się uspokajająco.
    - Przepraszam – szepnęła. Zmarszczyłam brwi.
    - Za co? Za to, że się dorobiliście – wymusiłam śmiech – Cieszę się z tego, że jesteście szczęśliwi! –zapewniłam ją.
     - Chodziło mi o to, że – zawahała się – to tyle obcych ludzi. Nie chciałam, żebyś się… przestraszyła.
    - Nic mi nie będzie – posłałam jej ciepły uśmiech.
    - Przejdźmy dalej – westchnęła. Pokazała mi drzwi od sypialni jej mamy, do której nie weszłyśmy, gdyż ciotka oczywiście już śpi. Wyjaśniała mi, że na parterze jest jeszcze toaleta dla gości i pokój z bilardem. Weszłyśmy na górę po marmurowych schodach i zobaczyłam 7 drzwi. Po raz kolejny, zszokował mnie ogrom tego domu. Pierwsze drzwi miały być biblioteką. Omal nie pisnęłam z uciechy, gdyż kochałam czytać. Przeszłyśmy obok pięciu pokoi, z których, jak się dowiedziałam, cztery są pokojami gościnnymi. Kolejne zdziwienie. Aż cztery pokoje gościnne? Przeszłyśmy do końca korytarza.
     - To twój pokój – wskazała na drzwi – Ja… dobrałam kilka rzeczy dla ciebie, ale nie wiem, czy ci się spodobają – zaczęła nerwowo. Pozostałam cicha – W każdym razie, mój pokój jest tym pierwszym przy schodach, więc jakby co, wiesz gdzie mnie szukać – posłała mi pocieszający, jak i zmartwiony uśmiech – Dobranoc, kochana – wyszeptała i odwróciła się, idąc do swojej sypialni. Weszłam do pokoju, patrząc w podłogę. Zamknęłam drzwi i oparłam się o nie. Westchnęłam cicho, próbując się uspokoić. Wszystko było takie nowe. Podniosłam wzrok i wciągnęłam powietrze. Drewniana, jasna podłoga błyszczała się po zapaleniu światła. Zdjęłam kapcie i powędrowałam na boso do niezwykle miękkiego dywanu. Podeszłam do kremowego łóżka i przejechałam dłonią po satynowej pościeli. Odwróciłam się i podeszłam do szklanego biurka. Koło niego, na półce, leżały już zakupione podręczniki, a obrotowe krzesło było idealne do mojego wzrostu. Ogrom mojej szafy zdecydowanie nie współgrał z małą ilością ubrań, jakie posiadam. Obok niej zobaczyłam drzwi. Gdy je otworzyłam ukazało mi się pomieszczenie, wyłożone znowu marmurową posadzką. Z radością spostrzegłam ogromną wannę, a nie tylko prysznic. Gdy wyszłam, wracając do swojej sypialni, spostrzegłam w koncie coś, co przykuło moją uwagę. Stolik pochylony po skosie. Stół kleślarski.
     Odkąd byłam bardzo małym dzieckiem, wykazywałam zdolności kreatywne. Nie było to tylko rysowanie, ale również muzyka. Była dla mnie bardzo ważna, dopóki nie zmarła moja mama. To ona nauczyła mnie granie na pianinie, czy śpiewania zgodnie z rytmem. Rysowania nauczyłam się już sama, gdy zachorowała. Miałam jedenaście lat, gdy okazało się, że przez papierosy, które rzuciła kilka lat wcześniej, miała raka płuc czwartego stopnia. Nie było dla niej ratunku, ponieważ choroba za bardzo się rozwinęła. Zostało jej kilka miesięcy, a ja bałam się, że w końcu ją zapomnę, że zapomnę jej pięknej twarzy, którą przez kilka lat znał cały świat muzyczny. Była słynną pianistką, ale ja nie chciałam zdjęć z gazet, nie chciałam zdjęć zrobionych przez ojca. Chciałam ją mieć dla siebie, więc ją narysowałam. Szkicowałam jej portrety, jako jedenastolatka, a była naprawdę rzeczywiste. Do jej śmierci zdążyłam narysować pięć wizerunków umierającej kobiety. Później, nie narysowałam nic.
     Otrząsnęłam się z szoku i odwróciłam się od mebla. Opadłam na łóżko, a moich oczu popłynęły łzy szczęścia i ulgi. Nie zasługiwałam na nic, co tu dostałam i jedyne co mi pozostało to dziękować.
     Tej nocy nieprześniło mi się nic. Dręczące mnie niemal codzienne koszmary zostały pokonane przez chwilę szczęścia, jaka mi towarzyszyła
____________________________________________________________________________
hejka,
oto pierwszy rozdział
ma 9 stron w wordzie, więc jestem z siebie zadowolona :))
już zabieram się za pisanie kolejnego, więc będzie prawdopodobnie jutro, jak nie jeszcze dzisiaj.
naraska podpaska!





 

 

7 komentarzy:

  1. Zapowiada się ciekawie. Masz bardzo lekkie pióro dzięki czemu przyjemnie się czytało :)
    Mam tylko jedną radę, popracuj nad szablonem, bo trochę ciężko się czyta :)

    Jeszcze tu wpadnę, poinformuj mnie o nowym rozdziale :)

    Zapraszam serdecznie:
    http://carousel-lottie.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej.
    Przeczytałam Twoje opowiadanie i mam nadzieje, że napiszesz coś dalej.
    Może wpadniesz do mnie? :)
    http://save-me-from-my-fear.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej ! Przeglądając stronki z fanfiction o one direction ,natrafiłam na Twojego bloga. Powiem Ci ,że naprawdę ciekawie się zaczyna ,jestem ciekawa przeszłości bohaterki no i tego co będzie działo się w następnych rozdziałach ! Mega mnie zainteresowałaś i mam nadzieję ,że dodasz coś w najbliższym czasie ! / Twoja nowa i zniecierpliwiona fanka - Julcixx ;** !

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ładnie kumpelko ~a.f
    http://harrystylesneverloves.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. uh, nienawidzę Cię mała

    OdpowiedzUsuń