środa, 8 czerwca 2016

ROZDZIAŁ DRUGI

Osobiście nienawidzę tego rozdziału,
zapraszam do czytania :/
Trix
_____________________________________________________________________________________

Otworzyłam oczy i poczułam pod sobą miękkość materaca. Wczoraj zasnęłam niemal od razu, nawet nie przebierając się w piżamę, ani nie przykrywając się. Odwróciłam się w stronę budzika, który stał na mojej szafce nocnej i zobaczyłam, że jest już godzina jedenasta. Jęknęłam cicho. Zazwyczaj wstawałam około piątej, gdyż nie mogłam zasnąć po złych snach, jakie mnie nawiedzały. Zeszłam z łóżka i pierwszy raz zamierzałam skorzystać z mojej nowej łazienki. Stanęłam przed lustrem i spojrzałam na swoje ciało. Szybko odwróciłam wzrok i weszłam pod prysznic. Poczułam ciepło wodę, spływającą po moich ramionach. Pochyliłam głowę, powodując, że moje włosy stały się mokre. Nałożyłam na rękę szampon, który znalazłam w szafce nad umywalką i umyłam dokładnie skórę głowy. Złapałam odżywkę, którą również nabyłam z szafki i sięgnąwszy po trochę płynu, umyłam resztę ciała. Spłukałam odżywkę z włosów i wyszłam spod prysznica. Owinęłam swoje ciało i włosy ręcznikiem i sięgnęłam po szczoteczkę do zębów. Umyłam je dokładnie i wysuszyłam włosy wcześniej je rozczesując, tym samym pozbawiając je kołtunów.
        Puszysty ręcznik owijał moje ciało, gdy szłam do pokoju po ubrania. Czułam się niezręcznie, więc zybko podbiegłam do drzwi i przekręciłam klucz, uniemożliwiając wejścia potencjalnemu osobnikowi. Schyliłam się do walizki i wyciągnęłam zwykły sweter i dresy, które zakrywały całe moje ciało. Gdy już ubrałam się, pamiętałam by rozpakować walizkę do szafy. Skończyło się na tym, że moje ubrania zajmowały mniej niż jedną trzecią mebla.
       Otworzyłam drzwi i udałam się na korytarz. Podeszłam do pokoju, który znajdowały się najbliżej schodów i zapukałam cicho w płaską, drewnianą powierzchnię. Odpowiedziała mi cisza. Zagryzłam wargę na samą myśl zejścia na dół. Był poniedziałek, więc z pewnością wszyscy pracownicy znajdują się w rezydencji. Zeszłam cicho po schodach, patrząc na pyski kotów na moich nogach. Przeszłam przez salon, widząc wzrok młodej dziewczyny spoczywający na mojej osobie. Przeszłam do kuchni, gdzie zobaczyłam starszą panią przy kości, która z uśmiechem smażyła coś na patelni.
     - Dzień dobry – szepnęłam cicho.
     - Oh, moje dziecko! Ależ mnie przestraszyłaś! – uśmiechnęłam się, słysząc jej ciepły głos – Dzień dobry, kochana, dzień dobry! Oh, chodź, niechże cię przytulę.
    - Pani Grace! – usłyszałam głos mojej kuzynki – Mówiłam pani coś – przypomniała. Spojrzałam się na kobietę z niepokojem.
   - Och, no tak! Nie dotykać dziewczyny, nie dotykać dziewczyny – mamrotała pod nosem, a ja posłałam Sophii dziękujący, jak i zawstydzony uśmiech.
     Spojrzałam na patelnię, w której stronę odwróciła się kobieta i zobaczyłam, że smaży jajecznicę z pomidorami. Zarumieniłam się i spojrzałam w podłogę. Kuzynka spojrzała na mnie pytająco.
    - Mama zawsze robiła mi ją na śniadanie – wyjaśniłam, czując drganie rzęs. Zamrugałam kilka razy, aby spod powiek nie wyleciały łzy tęsknoty.
    - Przepraszam, nie wiedziałam – powiedziała, patrząc na mnie ze współczuciem. Skrzywiłam się, ponieważ nienawidziłam litości – Pani Grace, czy mogłaby pani zrobić coś innego? – skierowała słowa w stronę kobiety.
    - Och, nie! – zaprzeczyłam od razu – Proszę sobie nie przeszkadzać! Chętnie zjem jajecznicę – zapewniłam kobietę, a jej twarz rozjaśniła się w uśmiechu. Sophie spojrzała na mnie. Machnęłam ręką w jej stronę – Nie mogę wiecznie uciekać, Soph – powiedziałam szeptem w jej stronie, czym spowodowałam uśmiech również na jej twarzy.
     - V? – usłyszałam ze strony dziewczyny.
     -Hmm? – potwierdziłam, że jej słucham.
     - Słuchaj, jest sprawa. Z racji tego, że dziś pierwszy dzień szkoły, nie musiałam iść na apel, ale jutro jest już normalny dzień. Moja mama zapisała cię do szkoły tutaj. Wiesz o tym? – skinęłam głową – Jesteś rok niżej niż ja, ale jutro pójdziemy i ci wszystko pokażę, okej? Jesteś gotowa by iść już jutro? – spojrzała na mnie z niepewnością.
    - Tak, jak powiedziałam, Soph. Więcej nie uciekam – przypomniałam jej. Ta ucałowała mnie w policzek i powiedziała, że idzie napisać do swojej mamy, że zdecydowałam się iść już w pierwszy dzień. Gdy zniknęła za rogiem, ja skierowałam się do małego stolika w kuchni.
- O nie, nie, nie – podeszła do mnie z talerzem jajecznicy – Panienka siada w jadalni, nie tutaj. Tutaj jest dla służby.
- Pomocy domowej – poprawiłam ją.
- Eh, to samo – machnęła ręką, omal nie wywracając mojego śniadania.
- Czy mogłabym jednak zjeść tutaj? – zapytałam. Nie chciałam być sama w wielkim nieznanym mi jeszcze domu, a pani Grace wydawała się bardzo miłą osobą.
- Uh, oczywiście, kochanieńka! – powiedziała, ukazując swoje proste zęby – W końcu ja tu pracuję, a nie ty. Nie mam prawda decydować. Wiem tylko, że panienka Sophia i jej mama zawsze jadają w jadalni.
- Mogę Panią o coś spytać?
- Oczywiście – odpowiedziała od razu. Wskazałam jej krzesło obok mnie, nie chcąc, żeby stała.
- Czy lubi Pani tę pracę? – kobieta zmieszała się po moim pytaniu.
- Dziecino, wiesz jak to jest. Lubię ją, naprawdę ją lubię. Dlatego też, denerwuję się, gdy na siłę mówicie pomoc domowa, a nie służba. To to samo, naprawdę. Uwielbiam tę pracę, uwielbiam to co robię, dlatego to słowo naprawdę mi nie przeszkadza – spojrzała na mnie z troską w oczach – Nie przejmuj się, kochana. Ta praca jest najlepszym, co mnie spotkało – zapewniła mnie – Poznałam tu wspaniałe osoby. Jedyne, co mnie przeszkadza to twoja ciotka, ale dowiesz się dlaczego, gdy bliżej ją poznać. Naprawdę nie martw się. Jestem tutaj bardzo szczęśliwa – wyciągnęła rękę w moją stronę i ścisnęła moje ramię pocieszająco. Nie chcąc, wzdrygnęłam się lekko. Kobieta spojrzała na swoją dłoń i szybko cofnęła ją z mojego ciała – Jedz, kochana, bo zaraz ci wystygnie – przypomniała mi, a ja zabrałam się za jedzenie jajecznicy z pomidorami. Była identyczna, jak ta, którą robiła moja mama. Gdy skończyłam swój posiłek, wstałam od stołu i chciałam pozmywać po sobie, ale Pani Grace oznajmiła, że to absurdalne i że nawet nie musiałam podawać jej talerza. Przewróciłam oczami na jej słowa i skierowałam się do salonu. Tam, znów uchwyciłam spojrzenie młodej dziewczyny, ale szybko skierowałam się schodami na piętro. Zapukałam do pokoju kuzynki i po jej cichym pozwoleniu, weszłam. Dziewczyna siedziała po turecku na łóżku, trzymając w dłoniach swój telefon. Podniosła na mnie wzrok, uśmiechnęła się i odrzuciła urządzenie na łózko.
- Napisałam do mamy – oznajmiła mi – Jeśli chcesz, możemy iść na zakupy, bo wątpię, żebyś miała jakieś ogarnięte ciuchy. – jej uśmiech powiększył się, gdy skinęłam głową – Świetnie! Później pewnie tylko zjemy i pójdziemy spać, bo jutro szkoła – ten fakt mnie przeraził, co dziewczyna chyba zauważyła, bo od razu powiedziała, żebym się nie przejmowała, gdyż mamy jeszcze sporo czasu.
Skierowałam się do swojego pokoju i usiadłam na łóżku. Spojrzałam na swoją torbę i westchnęłam. Sophia powiedziała mi, żebym spakowała najpotrzebniejsze rzeczy do centrum handlowego, tak więc chwyciłam portfel i komórkę, i wrzuciłam przedmioty do małej torebki, którą następnie przełożyłam przez ramię.
Wstałam i podeszłam do drzwi, a otwierając je usłyszałam skrzypienie innych. Wyszłam na korytarz i przechyliłam głowę w stronę dźwięku i okazało się, że Soph też już wyszła gotowa.
- Idziemy? – spojrzałam na jej uśmiechniętą podekscytowaną i niepewną twarz. Przytaknęłam głową, posyłając lekki, wymuszony uśmiech. Ruszyłyśmy schodami na dół – Pani Grace! – krzyknęła moja kuzynka, a kobieta pojawiła się niemal od razu przy niej – Gdyby mama pytała, lub ktoś inny, jesteśmy na zakupach – posłała jej uprzejmy uśmiech i spojrzała na mnie pocieszająco. Pani Grace oddaliła się, ówcześnie kiwając głową. Przeszłyśmy przez salon, gdzie znów zobaczyłam młodą dziewczynę i wyszłyśmy z rezydencji, przed którą czekał samochód z kierowcą. Poczułam się nieswojo, nieprzyzwyczajona do takich luksusów. Po krótkiej jeździe, wysiadłyśmy na Oxford Street, która była główną ulicą zakupową w Londynie. Dziewczyna spojrzała na mnie.
- Idziemy? – spytała, na co przytaknęłam lekko. Weszłyśmy do kilkunastu sklepów, gdzie bez przymierzania, Soph wybrała mi mnóstwo ciuchów. Po zakupieniu ich, udałyśmy się do domu samochodem, który czekał na nas przez kilka godzin, które spędziłyśmy w sklepach. Momentalnie zrobiło mi się żal kierowcy. Podczas wysiadania, uśmiechnęłam się do niego przepraszająco, ale ten nie zareagował i odwrócił wzrok. Zmartwiłam się, ale ignorując to uczucie, udałam się za przyjaciółką na górę. Za nami szedł mężczyzna niosący nasze torby z zakupami. Wzięłam je od niego zaraz po tym, gdy wróciłam do pokoju i uśmiechnęłam się, dziękując.
Przez następne minuty, pakowałam ubrania do szafy, nie patrząc nawet, co trzymałam w rękach. Gdy skończyłam, położyłam się na łóżko, a w mojej głowie zaczęły pojawiać się obawy związane z nadchodzącym dniem. Po pewnej chwili, usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
- Vanessa? – usłyszałam cichy głos mojej przyjaciółki, dochodzący zza drzwi. Szybko wstałam i otworzyłam je na oścież – Chciałabyś może obejrzeć film, pogadać? – zapytała się.
- Uhmm… jasne – odpowiedziałam, wcześniej spoglądając na zegarek i stwierdzając, że wcale nie jest tak późno. Poszłyśmy do pokoju Sophii,  a gdy się tam znalazłyśmy, dziewczyna włączyła jakiś film, którego i tak nie oglądałyśmy, bo zaczęłyśmy rozmawiać.
- Ale jak to? – zapytałam zdziwiona, dowiedziawszy się, że były chłopak dziewczyny zdradził ją z największą puszczalską w szkole.
- Normalnie – wzruszyła ramionami i zaczęła się śmiać – Nigdy go nie kochałam,  w końcu ile z nim byłam? Dwa miesiące? Przecież byłam niedojrzała.
- A teraz ten Liam? – zapytałam, przypominając sobie wczorajszą rozmowę
- Uhm… tak – zarumieniła się.
- Znam go?
- Nie, wątpię. Dopiero od niedawna jest w naszej szkole. Poznałam go jednak wcześniej na imprezie, przespaliśmy się, a później się okazało, że chodzi do naszej szkoły, więc nadal mamy kontakt i jakoś tak wyszło, że nie była to przygoda na jedną noc – wyjaśniła mi. Przez nawiązanie do seksu, zarumieniłam się i zasmuciłam, co dziewczyna zauważyła – Mała, przepraszam. Ja… po prostu zapominam o tym, przepraszam, nie chciałam wspominać… - nie dokończyła, bo jej przerwałam.
- Nie ma sprawy, Soph. Miałyśmy o tym zapomnieć. Po prostu, zawsze jak o tym myślę, to wiem, że kiedy będę chciała założyć rodzinę, to nie wiem, czy mnie się to uda. Chciałabym mu to dać, ale… - zawahałam się.
- Nie musisz kończyć, kochanie – dziewczyna oznajmiła i szybko zmieniła temat. Po chwili, usłyszałyśmy wołanie naszych imion. Popatrzyłam szybko na Sophię.
- Matka – mruknęła i skierowała się do drzwi – Chodź, będzie dobrze – zachęciła mnie, więc ja także wstałam.
Zeszłyśmy na dół, gdzie na kanapie siedziała kobieta o ciemnych włosach i obojętnym wyrazie twarzy. Na stopach miała szpilki i ubrana była w sukienkę, która opinała się na jej szczupłym ciele.
- Och, Victoria, cześć – powiedziała, patrząc na mnie z niechęcią.
- Vanessa – szepnęłam. Nie zabolał mnie fakt, że nie znała mojego imienia. Sama nigdy z nią nie rozmawiałam sam na sam.
- Co? – rzuciła obojętnie.
- Mam na imię Vanessa – powtórzyłam nieco głośniej. Moja kuzynka stałą obok mnie zawstydzona.
- Przepraszam – usłyszałam jej szept, ale uspokoiłam ją uśmiechem, zapewniając, ze mnie to nie ruszyło.
- Chciałam ci coś powiedzieć – skierowała w końcu swój wzrok na moją osobę. Przybliżyłam się nieco do kanapy, aby nie stać w progu – Chociaż mówię to niechętnie, wiedz, że mój brat – skrzywiłam się na wspomnienie jego osoby – jednocześnie twój ojciec, przed śmiercią, wygrał 170 milionów dolarów w jakimś żałosnym kasynie – prychnęła, a ja nie mogłam nic powiedzieć i chwyciłam się barierki, żeby nie upaść – Tak się składa, że jesteś jedyną rodziną, a że już skończyłaś szesnasty rok życia, tobie przypadają te pieniądze – zamknęłam oczy, nie mogąc uwierzyć w nic, co właśnie usłyszałam – zadowolona? – powiedziała sarkastycznie moja ciotka.
- Matko! – krzyknęła oburzona Sophia - możesz być milsza!
- Nie, w porządku – powiedziałam i ruszyłam biegiem do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi z trzaskiem, przez co sama podskoczyłam. Westchnęłam i zsunęłam się na podłogę.
- Nessa! – kolejny raz podskoczyłam, słysząc nieoczekiwany dźwięk.
- Tak? – powiedziałam słabym głosem.
- Otwórz proszę – powiedziała już ciszej przyjaciółka – Wstałam i uchyliłam drzwi, wpuszczając ją do środka. Obie usiadłyśmy na łóżku i popatrzyłyśmy się na siebie. W końcu, zaczęłam mówić.
- Co ja mam zrobić? Przecież ja nie potrzebuję tych pieniędzy, nie chcę go od niego – czułam jak ręce zaczynają mi się trząść.
- Kochanie, możesz je zostawić na koncie i żyć, jak żyłaś. Możesz pracować, jeśli chcesz, a wiem, że chcesz. Nic się nie zmienia.
- Masz rację, przepraszam, po prostu jestem w szoku i fakt, że to od niego, który już nie żyje, to po prostu – załamał mi się głos, więc nie chciałam kontynuować. Dziewczyna patrzyła się na mnie przez chwilę i w końcu odezwała się z troską słyszaną w głosie.
- Kochanie, odpocznij, idź spać, przemyśl wszystko – powiedziała i wyszła z pokoju, posyłając mi buziaka i życząc dobrej nocy.
Udałam się do łazienki, umyłam i ubrałam piżamę. Zasnęłam myśląc o tym, jak zmieni się moje życie.

INFO

Dla wszystkich nielicznych, chociaż cudownych czytelników,
Kończę powoli drugi rozdział, który mam nadzieję pojawi się dzisiaj wieczorem, najpóźniej jutro.
Dziękuję za cierpliwość i przepraszam za czekanie!
TRIX :))